Izotek - dzień 117
Znów nadeszła niedziela,
znów czuje się chujowo.
Nie wiem czemu tak się dzieje, autentycznie mam syndrom sunday blues.
Wszystko jest mniej lub bardziej okej, aż nadchodzi niedziela, godzina 15/16.
Budzi się we mnie narastający lęk, smutek, przerażanie.
Przecież tydzień temu, tak samo 3 tygodnie temu, dostałem czegoś na wzór ataku paniki.
Jakby jestem w stanie jakoś tam nad sobą zapanować, ale w środku jest totalny chaos.
Wszystkie moje lęki, albo nawet nie moje lęki, ale napędzają się we mnie.
Długi czas nie byłem tego do końca świadom, ale przypomniałem sobie, że już pod koniec 2020 roku, mówiłem o tym psycholog.
Jednak teraz widzę to dużo bardziej dobitnie, a w dodatku jest to po prostu mocniejsze.
Naprawdę zaczynam się ostatnio obawiać, już parę dni przed, że znowu nadejdzie niedziela i znowu dostane mega zjazdu nastroju i jakichś ataków lęku.
Bo tak jest co tydzień.
2 tygodnie temu wpadł filip i poszliśmy razem na film, ale i tak mój nastrój był mega zjebany.
4 tygodnie temu miałem kwarantanne i właśnie rozstawałem się z Patrycją, więc to tak czy siak miałem zjebany nastrój.
5 tygodni temu za to jebnął mnie koronawirus, więc też ciężko ocenić.
Mam taką teorię, że przez izotek wszystkie moje mini lęki i problemy się wyolbrzymiły i po prostu wyszły na wierzch.
Może to dobrze, bo wiem z czym powinienem się zmierzyć, a może właśnie źle i normalnie nie wywoływałoby to u mnie takiej reakcji.
Obwiniam się trochę, że to właśnie przez to zakończył się związek.
Widzę po sobie, że dużo bardziej dostrzegam rzeczy które mnie denerwują czy przeszkadzają.
I może tak faktycznie jest i powinienem do pewnego stopnia po prostu odciąć się od tych relacji po których wychodzę psychicznie zmęczony.
Coś się we mnie zmienia i zaczynam dużo konkretniej (?) dostrzegać to co powinienem zmienić.
A jedną z tych właśnie rzeczy jest otoczenie.
Zawsze obwiniałem siebie i właściwie dalej to robię, ale widzę też drugą stronę medalu.
Z jakiegoś powodu po spotkaniu z jedną osobą czuje się fajnie naładowany albo przynajmniej nie zmęczony.
Z inną za to czuję, że jak spędzę trochę więcej czasu to zaczynam się męczyć, frustrować czy nawet nieco denerwować.
Po prostu czuję, że trochę tracę na takich ludzi czas.
Bo może to jednak nie jest do końca tak, że we mnie jest problem.
Po prostu niektórzy ludzie mnie męczą i to samo w sobie nie jest przecież niczym nienormalnym.
Fakt czy to ja jestem nadwrażliwy czy oni nachalni i męczący dużo nie zmienia.
Relacja po prostu się nie klei i nie ma sensu się za dużo mieszać.
Trzeba wyrobić sobie zdrowe podejście, kiedy i w jakim gronie warto przebywać, a w jakim lepiej za długo nie.
I nie wiem, czy to Patrycja, czy izotek, czy jeszcze coś innego, ale coś w końcu do mnie przemówiło.
Nie mówię, że sobie teraz super radzę i łatwa droga, ale widzę coś co faktycznie warto zmienić.
Jednakże, myślę też, drugi raz w przeciągu kuracji, żeby może zmniejszyć dawkę.
W sensie, no na pewno to wpływa na moją drażliwość czy nastrój.
Gadałem wczoraj z Ciborem, okazało się, że też bierze izotek, ale on już na 30 mg/dzień czuł się źle psychicznie.
Ja przy 30 byłem w bardzo dobrym nastroju.
Dopiero parę dni po rozpoczęciu 40 mg/dzień poczułem, że mam nastrojowy zjazd.
Ale no był to bardzo mocny zjazd.
Wtedy też zaczęły się kłótnie, jakieś załamanie, pogorszenie samooceny.
Po jakimś czasie się polepszyło, ale nie było to stabilne.
Oj, ani trochę.
Później od stycznia zacząłem 60 mg/dzień.
I tutaj właściwie nastąpiło trwałe pogorszenie nastroju.
Nałożyło się też na to oczywiście parę różnych spraw, ale mimo wszystko no ciężko nie stwierdzić, że izotek bardzo na to wpłynął.
Teraz jest, nie wiem, przeciętnie co najwyżej.
Są smutki, są trochę lepsze dni, są te nieszczęsne niedziele.
Pomęczę jeszcze trochę to 60, ale jeżeli mój nastrój dalej będzie taki nijaki, to powinienem zejść z dawki.
Tylko wychodzi na to, że powinienem zejść do 30 a to już duża różnica.
Ciekawe jest to, że od kiedy biorę 60 mg/dzień większość efektów ubocznych poznikała.
Żadnej krwi z nosa, przesadnej suchości, tylko usta, ale nawet z tym bywało gorzej.
Nic za bardzo nie boli.
Za to psychicznie rozwala.
I serio martwię się, że mogłem zjebać związek, właśnie przez moje zachowania spowodowane izotekiem.
Dzisiaj 3/10.
Komentarze
Prześlij komentarz