Izotek - dzień 102

 Wczoraj dobry dzień, dzisiaj jakiś jakby przykry,


Pomimo wczorajszych rozmów, które miałem wrażenie mnie trochę naprostowały, dzisiaj czuje zjazd.

Zjazd i wątpliwości, znowu męczy mnie poczucie samotności.

Mam jakieś przebłyski pokroju, hej, jesteś przecież wolnym człowiekiem, możesz zrobić co zechcesz.

Pomimo tego i tak czuję te monotonię, znowu wraca to poczucie więzienia.

Okropne :/


Może to stres przed jutrzejszym egzaminem, może niewyspanie (a tu serio mam problem, bo 5 dzień z rzędu idę spać późno i wstaje dość wcześnie).

Serio, tak średnio to śpię 5h od 5 dni.

Ale tak w sumie, z tym mam problem już od dawna.

Cieżko się nauczyć wcześniej chodzić spać.


Dzisiaj cały dzień w kabinie, trochę nauka, trochę nic nierobienie.

Wpadł Filip wieczorem, przeszliśmy się na Titane - pojebany film, nie wiem czy polecam czy nie, ale dawno nic mnie tak nie zmieszało emocjonalnie.


Nie zmienia to jednak faktu, że czuje niezadowolenie, jakieś trochę przytłoczenie.

Chciałbym się tego wyzbyć.

Niby mogę wszystko, ale tak właściwie to co ja mogę?

Boje się, że to się skończy tak, że będą te ferie, podczas których nie zrobię nic i jeszcze bardziej przytłoczę się w jakiejś depresji.

Kurwa, coś jest nie tak znowu i nie jest to na pewno normalne, że aż takie skoki nastrojowe zaliczam.

Dzisiaj to tak by powiedział 3/10.

A wczoraj  był 6.

Smutno mi, to na pewno.

Cera się pogarsza, pewnie to też niszczy nastrój.

Ehh, kiedy będzie normalnie, jakoś wesoło i stabilnie?


Muszę się wziąć w garść, może to dobry moment, jutro po egzaminie spróbować cokolwiek zmienić.

Zacząć na nowo ćwiczyć, odpowiednio się nawadniać, zaplanować coś konkretniej.

Kluczem do szczęścia, wydaje mi się, jest równowaga, a ja tej równowagi nie mam.


Ciągle też boli mnie kość ogonowa :P


Jeszcze taka głupotka, jak byłem w zwiazku i byliśmy razem, to chyba obydwoje mieliśmy gdzieś nasze rocznice itp.

Teraz jak juz jestem sam, jakoś mnie to troche porusza, że za 2 dni (1 luty) miną 3 lata od naszego poznania.

Które no nie ma co, było naprawdę magiczne i totalnie niespodziewane.

Była to prawdziwa miłość, która przyszła znienacka.

Taka w zasadzie od pierwszego wejrzenia.

no


Kurczę, mając 12/13 lat się śmiałem z ludzi, którzy tak piszą trochę w internet, trochę sami do siebie.

Teraz sam to robię i bardzo tego potrzebuje, jako sposób przelania siebie.

Zabawne to jest, jak bardzo ten blog, z wpisów o izoteku i cerze przerodził się w blog emocjonalny.

Ciekawe kiedy tak zacząłem, zaraz sprawdzę.

Widzę, że początek tak stricte emocjonalnie to dzień 59.

Wcześniej też poruszałem temat ale niedużo, bardziej jako taki dodatek.

Niedobrze to brzmi, bo to oznacza, że już ponad 40 dni trwa ten rollercoaser gdzie głównie towarzyszy mi multum negatywnych emocji.

To dużo.

Może jednak faktycznie izotek na to wpłwa.



Zjebana psychika przez trądzik, czy trądzik przez zjebaną psychikę?


To pytanie także ostatni mnie nurtuję.

Do dziś nie rozumiem, rok 2020,

Zrywam z Patrycją, ale po 2 tygodniach dogadujemy się na nowo.

Ja idę na terapię, biorę depressanum i chmiel.

Cera poprawia się znacznie, tak że po 2 miesiącach praktycznie już nie mam trądziku, same przebarwienia.

Jest super, później od listopada czasem coś wyjdzie, ale dalej jest dobrze.

Powoli robi się gorzej, ale i tak jest okej.

Nadchodzi wigilia, zraz po niej pogorszenie.
Ale taki konkret wysyp, przychodzi ok. 20stycznia, tak pod koniec - hehe trochę jak teraz.

Później raz lepiej, raz gorzej, ale połowa lutego jeszcze gorszy wysp.

I tak już stopniowo się psuło, z małą przerwą w maju.

Wakacje to już w ogóle tragedia jakiej dawno nie było.

Co ciekawe w połowie września, przy okazji wyjadu do Włoch, cera poprawiła się.

Tak nagle, sama z siebie.

Było serio nie najgorzej.

I teraz pytanie, wakacyjki pomogły na psychike więcej cera się polepszyła, czy cera się polepszyła przez wakacyjki a przez to i psychika.


Błedne koło, widzę natomiast wyraźnie, że jedno idzie z drugim dość mocno w parze.

Za dużo niewiadomych, dlatego zdecydowałem się na izotek, jednak jeżeli to on powoduje u mnie te jazdy nastrojowe, to mam wątpiwości co do kolejnych miesięcu.

A fakt, że wysyp trwa dalej, sprowadza się do dłuższej kuracji.


Kuerwa, chce już się tego w końcu pozbyć.

Poczuć się pewniej, spora szansa że to moje poczucie więzienia po prostu bierze się właśnie z mojej cery a przez to z niemocy i niechęci do kontaktów z ludźmi, zwłaszcza mi nieznanymi.

Bardzo dużo szansa, ale trądzik nie odpuszcza.

Chyba zacznę stosować coś zewnetrznie.

W sensie jakieś maseczki, coś co może pomoże bardziej niż normaclin.

Lekka załamka, ale dobra, trzeba się coś jeszcze na egzamin przygotować.


Dobranocki 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Izotek - dzień 247 - KONIEC KURACJI !

Izotek - dzień 100 !

Izotek - dzień 112