Izotek - dzień 77
Mam pewien pomysł,
będę codziennie oceniać swój poziom szczęścia, tak, ten blog już dawno zszedł z tematu izoteku, na temat psychologii oraz ogólnie mojego problemu z samoakceptacją.
Ale może do czegoś dojdę dzięki temu, jakieś wnioski się nasuną.
Dzisiaj chujówka, 3/10 - nawet lekko wahająca się w stronę 2/10.
Ciężko oceniać w tył, ale wczoraj (4.01) też było kiepsko, 3.01 za to zupełnie nie pamiętam, wiem, że byłem remontować garaż i u dziadków na obiedzie, aaa no tak i byłem na salce, po której dostałem mego posmutnienia. Ten dzień to akurat trudny do stwierdzenia, chwilami nawet miły, chwilami denerwujący i pod koniec smutny.
Ale z kolei 2.01 bardzo fajny dzień i to niedzielna, a te często bywają kiepskie :P
Pamiętam, że byłem na urodzinach dziadka, trochę posiedzieliśmy, później poszedłem zobaczyć się z Kacprem i Filipem, było dość wesoło.
A na koniec pograłem sobie w gierki z Brajanem, Sebą, Klaudią i Wiktorem, było naprawdę miło i śmiesznie.
Wnioski z tego póki co żadne, jest po prostu różnie.
1 stycznia - średnio
2 stycznia - bardzo fajnie
3 stycznia - mieszany, ale pod koniec smutny
4 stycznia - średnio, nawet gorzej :P
5 stycznia - chujowo
Czyżby znowu wielki powrót do trybu 2 dni chujowo, 1 dzień dobrze?
Chociaż nie, w sumie to już się nie zgadza :P
W każdym razie biorę też pod uwagę, że na sylwestrze paliłem i może dlatego znowu 2 tygodnie niestabilności przede mną, zobaczymy.
W sumie ostatnio minęły 2 tygodnie 3 dni, i humor się poprawił na taki dość dobry i stabilny.
Cały czas myślę, że jest tu coś na rzeczy, jeżeli mam racje, to za około 10 dni (wiadomo, że może być szybciej, może być wolniej, ale powinno się ogarnąć)
Ale no, jak to często bywa, jestem niewyspany, późno poszedłem spać, wcześnie wstałem, bo zajęcia i i tak zaraz jechane do pracy.
Nie zrobiłem nic konstruktywnego, raczej poplątane myśli.
Z tym, że dzisiaj nie czułem jakiejś zazdrości jak to lubi u mnie bywać, dzisiaj po prostu smutek, poczucie szarości świata.
Ciężki dzień, dobrze, że już koniec.
Cera coś jakby się poprawia ale nie wygląda to dobrze bo dalej na twarzy mam takie jakby grudki i ogrom przebarwień oraz blizn.
Poza tym dalej coś tam nowego wychodzi.
Do tego moja naczyńkowa cera daje się we znaki.
Gdy wyjdę na chłód, nawet na chwile, pojawiają mi się bardzo mocno czerwone placki na policzkach, podbródku i trochę na czole.
A znika to bardzo powoli.
Rozważam ostatnio, pójście do psychologa, bo huśtawka emocjonalna trwa, a moja samoocena gdzieś błądzi.
Generalnie nie do końca rozumiem siebie, nie wiem czego chcę.
Ale na pewno chcę siebie lubić i widzieć jako kogoś wartościowego i hehe być w tym stabilnym, pewnym.
Komentarze
Prześlij komentarz