Izotek - dzień 83

 Kolejny dzień choróbki dobiega końca,


dzisiaj już trochę żywiej się czuje, może to kwestia tego, że po prostu musiałem wstać na nogi :P

Co prawda cały czas towarzyszy mi uczucie beznadziejności i jakiegoś spojrzenia typu wszyscy mają mnie dość.


Także tak, dostałem skierowanie na wymaz, zrobiłem go, jutro prawdopodobnie będzie wynik.

Trochę przeraża mnie wizja 10 dni zamknięcia w domu.

W sensie niby nic aż tak strasznego, ale bole się, że moja psychika może ciężko to przeżyć.

Dzisiaj gorączka cały czas w okolicach 38, rano trochę niższa, teraz pod wieczór wyższa.

Ale mimo wszystko czuje się dość żywo, na pewno sporo lepiej niż wczoraj.


Niestety przed chwilą polała mi się krew z nosa, co mnie ani trochę nie cieszy, bo był już spokój od 3 tygodni.

Nie wiem, może to powiązane z wymazem, ale między jednym a drugim minęły jakieś 4 godziny.

W każdym razie, jeden z bardziej upierdliwych efektów ubocznych.


Nastrój dzisiaj raczej ciężki.

Pospałem sobie zdrowo, ale czuje się w jakiś sposób winny(?), że pojechałem na ten wymaz oraz, że może za mało zrobiłem przy prezentacji. Sporo takich właśnie poczuć winy mnie dzisiaj męczy.


Z drugiej strony jestem zadowolony z siebie, bo przedstawiałem dzisiaj prezentacje, co zazwyczaj równa się dla mnie z ogromnym stresem.

Nawet brałem pod uwagę jakaś szybką wymówkę, ale ostatecznie stwierdziłem, że bez jaj, przecież to nic aż tak strasznego.

I faktycznie, jakoś tak za bardzo się nie stresowałem, może jak opowiadałem na początku miałem trochę zmienne tempo, ale generalnie poszło całkiem całkiem.

Ale czy znowu taki zadowolony jestem to nie wiem, nie czuję jakiejś konkretnej radości ani w sumie nic.

Na początku trochę ulga, że już z głowy i niby lekkie zadowolenie, że bez jakiegoś strasznego przeżywania po prostu to zaprezentowałem, ale po chwili już nie zostało nic z tych pozytywnych emocji.


Zaczynam się ostatnio serio obawiać co się ze mną dzieje.

Tzn. "ostatnio", w sumie już od jakiegoś czasu, tylko zwykle nie przekładam tego na tekst ani jakieś refleksje.

Może ja mam jakąś depresje, może dwubiegunowość a może to wszystko po prostu wynik niskiej samooceny.

Na pewno, okres przeziębienia czy wirusa (jutro się okaże), w dodatku styczeń, standardowo bez śniegu, nie napawa radością 

Jednak zaraz minie tydzień od początku mojego mierzenia poziomu szczęścia, a chyba tylko raz dałem 6. Brzmi kiepsko.


Dzisiaj poziom szczęścia, chociaż wydaje mi się, ze powinien być wyższy bo mam za sobą prezentacje zaliczeniową, to jednak tylko 4/10.

A nawet (teraz dopisuje o 3 w nocy) czuje, że mocno spadkowy, bardziej nawet 3/10.

Czuje jakaś niemoc, przytłoczenie, mam już dość wszystkiego, tej monotonii, wewnętrznej pustki, jestem słaby i nienawidze siebie. Trwa to już za długo.


Raczej ani spadkowe, ani wzrostowe.

Także póki co moja średnia z ostatniego tygodnia to 4,42. I to taka trochę naciągana, bo gdzieniegdzie pisałem, że "niby 3 ale bardziej w strone 2".

W każdym razie kiepsko, chciałbym, wiadomo w chuj dużo, ale tak na początek, żeby chociaż ta 6 jako średnia tygodniowa była, to byłoby git.


Zobaczymy, nie ukrywam, że to trochę stresujący okres, gdzie jest po prostu zimno, ponuro, 

sporo testów, a do tego teraz to choróbsko.

Ciężko być jakoś specjalnie wesołym przy takim zestawie.


Ale tak sobie próbuję diagnozować dalej, przypomniało mi się, że chodząc do psychologa, a było to co poniedziałek, po paru wizytach autentycznie czułem, że nie mam jej co powiedzieć.

Za to parę dni później, nagle dostawałem zjazd nastrojowy i czułem, że mógłbym jej nawijać godzinami.

Niekiedy to sobie zapisywałem po czym jakby wychodziło z głowy i przestawało to być jakkolwiek istotne.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Izotek - dzień 247 - KONIEC KURACJI !

Izotek - dzień 100 !

Izotek - dzień 112