Izotek - dzień 98
Dzisiaj w opór zabiegany dzień,
niby się ciesze, porobiłem dużo rzeczy,
napisałem 2 egzaminy (na pewno zdałem :)
Zrobiłem też badania i elegancko wszystko mi wróciło do normy.
Także no, szykuje się jakieś piwo / wino.
Byłem też u lekarza po skierowanie na badania płuc, bo czuję, że głupie wejście po schodach kończy się dla mnie zadyszką.
Ehh, covid.
Zrobiłem też dzisiaj projekt na Creative Writing, co się przy tym nawkurwiałem to moje.
Ale serio, bardzo wkurzające, przynajmniej jestem dumny ze swojej kreatywności :P
Cieszy jednak fakt, że sporo już mam z głowy.
Zostały jeszcze tylko piątkowe zajęcia i 2 egzaminy w przyszłym tygodniu.
Damy rade :)
Jednak z drugiej strony, rodzice pojechali dzisiaj na ferie, siedzę sam w domu i tak po części mnie to cieszy, a po części czuje się dziwnie, trochę samotnie, nostalgicznie - czego bardzo nie lubię.
Zwykle na takie momenty czekałem, żeby móc na spokojnie posiedzieć z Patrycją i pospędzać czas jak chcemy.
Z drugiej strony, często były nerwy bo się okazywało, że wtedy nie da rady przyjechać, albo że ja nagle mam dowalony plan zajęć.
Właśnie nie mogę sobie przypomnieć jak było rok temu na ferie.
No nawet po zdjęciach nie pamiętam.
Chyba na niedługo rodzice pojechali, tak że ja siedziałem w pracy, dlatego nie robiło to żadnej róznicy.
W każdym razie, no różne dzisiaj stany przechodzę, już wczoraj poczułem, że troszke zmienne mam stany, nie jest to nic skrajnego, bo trzymam jako taki okej nastrój.
Aczkolwiek tak jak wczoraj jeszcze się przejmowałem, że o rety co ja będę mówić u psychologa, to dzisiaj już nie mam tego problemu :P
Ale no, warto wziąć pod uwagę, że zasnąłem gdzieś po 3, a pobudka między 8 a 9.
Także no, mogło być gorzej ale i tak mało spania.
Przy okazji, doczytałem i uświadomiłem sobie, że ta mgła w głowie o której ostatnio dość sporo mówiłem (nie wiem czy też pisałem) spowodowana może być covidem.
Jest to jestem z objawów pocovidowych i co zabawne, nazywa się właśnie brain fog.
Dokładnie nazwałem to co czuję, nie wiedząc, że już istnieje takie pojęcie.
W każdym razie, czuje że jest z tym powoli lepiej, aczkolwiek dalej mam zwiechy co jakiś czas na głupich słówkach.
W ogóle spotkałem dzisiaj Łukasza, z którym nie miałem kontaktu parę dobrych lat.
Sam mnie zawołał na pasie, całkiem fajnie spotkanie.
Myślę, że ustawimy się niebawem na jakieś piwo.
Dzisiaj poziom szczęścia, ciężko powiedzieć, myślę że po tylu sukcesach powinien być niemały, tymczasem czuję się na takie coś między 4 a 5.
Nie jest źle, ale nie jest też jakoś wesoło ani nic.
Trochę czuję samotność i jakieś takie wybrakowanie.
Już wczoraj wieczorem to poczułem, wychodząc z Kacprem na pole.
Jednak myślałem, że to stresik jakiś przed testami.
Jak się okazuje nie, ale w sumie to dobry moment, żeby pozbierać wszystkie notatki do kupy, na jutro do psychologa.
Z dwojga złego, nie żałuje że nie zrobiłem dzisiaj posiadówki, bo serio zmęczony jestem plus w takim raczej lekko niestabilnym stanie.
A tak to jutro na spokojnie wszystko ogarnę, już po psychologu. Nie będzie tyle biegania a i też łatwiej się zgadać z ludźmi jak dam znać wcześniej.
Kurde no studiowo niby wszystko git, a miałem załamkę jeszcze pare dni temu.
Cera też najgorsza nie jest, wiadomo wychodzą nowe, ale nie jest ich tak dużo.
Mieszkanie wolne, napracowałem się dzisiaj.
Jakby wszystko wskazuje na to że jest dobrze i chciałbym tak sie właśnie czuć.
Tymczasem czuję jakiś lekki jakby smutek, niezadowolenie, czy może niezrozumienie czego właściwie chcę.
Ale chyba wiem czego chcę, pewności siebie, fajnej imprezy na której mogę bawić się i z moimi znajomymi i z moją dziewczyną.
Chyba zawsze gdzieś tego bardzo chciałem, bawić się tak razem, tymczasem jedno wypierało drugie i wzajemnie.
Tzn. wchodzi tu też czynnik mojego lęku, strachu przez jakąś oceną itp. - dobra pierdolenie, to to ja musze spisać do psychologa a nie tu :P
Dobra, zmykam się umyć, zapalić i porobić te notatki.
A i może prześpię się gdzie indziej z racji wolnego mieszkania :)
Komentarze
Prześlij komentarz