Izotek - dzień 233
No witam, witam :)
Będzie to mój prawdopodobnie jeden z ostatnich wpisów, gdyż nadchodzi moment jakże długo przeze mnie wyczekiwany - koniec kuracji.
Zostały mi mniej więcej 2 tygodnie, chociaż teoretycznie mógłbym skończyć i dzisiaj.
Ale już zaraz wszystko wyjaśniam.
Po zmniejszeni dawki z 60 mg do 30 mg na dobę trochę się pozmieniało.
Przez pierwsze dwa tygodnie czułem się naprawdę okropnie.
Właściwie równie okropnie co gdy brałem 60 mg, lecz było to jakieś takie dodatkowo niezrównoważone.
Poważnie, te dwa tygodnie to było takie mocne dowalenie na koniec.
Doświadczyłem derealizacji, mocnych napadów lęku oraz bardzo nieprzyjemnego natłoku myśli.
Co prawda często wiązało się to z faktem picia alkoholu (tak wiem, głupota).
Jednak po ok 10/11 dniach, zupełnie nagle wszystko ze mnie zeszło.
Dzień po moim ostatnim wpisie, gdzie z tego co czytam czułem się mega rozwalony nadeszła zmiana.
Oczywiście nie że na lepsze, hehe, ale była to zauważalna zmiana.
Nie obudziłem się smutny i załamany.
Obudziłem się mega wkurwiony.
Po prostu jak nigdy, wszystko mnie wkurwiało i miałem wszystkiego i wszystkich dość zanim się obudziłem :P
Ale tak ten dzień sobie przeleciał, aż wróciłem wieczorem do domu i stwierdziłem, że w sumie jest okej.
Następnego dnia się budzę i niemożliwe - czuje się dobrze :)
Tak zwyczajnie, przyjemnie dobrze.
Nie jestem wkurwiony, załamany czy smutny.
Serio przyjemna zmiana.
I tak też od mniej więcej 28 maja, wróciła mi jakakolwiek chęć i radość z życia.
Wiadomo, tez nie tak, że zawsze jest super.
Przykładowo w tym tygodniu, poniedziałek i wtorek czułem się super.
Środa i czwartek już coś tak dziwnie.
Piątek za to dostałem zwały.
Sobota właściwie też, ale wieczorem mi przeszło.
Dzisiaj już się czuje dobrze.
Tutaj podejrzewam była to akurat kwestia snu, którego miałem coraz mniej ostatnio.
W piątek, tak sobie pospałem, nie pospałem.
Niby do pracki bez pośpiechu, ale tu zajęcia rano, to się człowiek wybudzał głupio :P
W ogóle w czwartek byłem psychologa, więc też dość wcześnie wstałem.
A coś mi się przestawiło, w sumie chciałem napisać, że nie wiem dlaczego, ale właśnie sobie przypomniałem.
W niedziele po pracy poszedłem na rynek i wróciłem w poniedziałek nad ranem.
Dlatego też od tego czasu zacząłem chodzić spać później.
Kiepska sprawa, ale nie żałuje :P
No i co ważniejsze, nie czułem odrealnienia, ani nic nieprzyjemnego po tej piwnej nocy.
Także pomali wszystko wraca do normy pod względem psychicznym.
Chwile przed tą zmianą, pisałem z ludźmi, którzy właśnie doświadczyli takich stanów na izoteku.
Sporo osób, jak się okazało, doświadcza ich dalej, pomimo, że od kuracji minęło już sporo.
Naprawdę wam współczuję.
Ja nie wiem czy tak się załamałem, czy co się stało, ale jak się dowiedziałem od tych ludzi, że im to nie minęło i że generalnie lepiej nie brać się za kuracje - huh, coś mi się przestawiło w głowie.
Stwierdziłem, że to nie jest możliwe, stworzyłem listę rzeczy, które warto zrobić aby czuć się lepiej psychicznie.
I dosłownie po 2 dniach, ciach, poczułem się dobrze.
Dawkę końcową w zasadzie już osiągnąłem, ale stwierdziłem, że wezmę
150 mg * moja waga sprzed kuracji.
Jednak sporo schudłem, ale dla pewności wolę zostać przy pierwotnych założeniach.
A to się wszystko ładnie składa, bo za 2 tygodnie akurat skończę opakowanie, minie też 8 tygodni od ostatniego prawdziwego pryszcza jaki mi wyszedł, no i zaczną się wakacje w pełni :)
Jedyne co to pobolewa mnie ten żołądek niestety.
Zwłaszcza po jedzeniu.
Jest to taki tępy ból, lekko rwący.
Da się z tym żyć, ale nie jest to fajne, także chyba dzwonie do lekarza, tylko kurczę nie mam za bardzo czasu nawet na wizytę w tym tygodniu.
No nic, trzeba coś z tym zrobić na pewno.
Póki co też nie mam za bardzo czasu na wpisy, bo pierwsze egzaminy już za 2 dni, także nauki moc, nauki noc.
Ale na pewno coś jeszcze dodam przed końcem + jakieś podsumowanko kuracji na pewno zrobię.
👌👌👌👌👌👌👌👌👌
Komentarze
Prześlij komentarz